30 mar 2014

Posted by MajorMistakes Posted on 22:29 | 19 comments

Początek



Ze dwa lata temu bycie człowiekiem-skarpetą zaczęło mi wybitnie przeszkadzać. Zaczęłam walkę z własnym niechciejstwem, na początku samotnie, potem...
w sumie dalej samotnie, ale wspomagałam się już literaturą fachową. Poradnik był gruby, świeżo wydany i niestety pożyczony- stąd nie przytoczę dzisiaj ani tytułu, ani autorki.
  Ideą było poświęcenie miesiąca na daną dziedzinę- styczeń był, o ile dobrze pamiętam, miesiącem porządków- oraz wyrabianiem sobie przez ten okres dobrych nawyków.
W następnym miesiącu wyznaczaliśmy nowe cele, mając nadzieję, że nowe nawyki zakorzeniły się wystarczająco głęboko, by przetrwać z nami długie lata. Mniej zdyscyplinowane pięciopalczaste leniwce zachęcane były do prowadzenia tabelek z rezultatami naszych wysiłków.
   Niedawno przerzucałam stare kalendarze i natknęłam się na notatki z tamtego okresu. Jakby to powiedzieć...nie udało mi się ANI RAZU przez pierwszy miesiąc przeznaczyć na naukę dwóch godzin dziennie*, za to co rano sumiennie szczerzyłam się do lustra. Wiecie, pozytywne nastawienie, pokochaj samego siebie, dobry początek dnia.

* Dni pre-kolowialne się nie liczą.

 Co rano bohatersko powstrzymywałam zdrowy odruch pokazania swojemu odbiciu środkowego palca.


 Chodziłam też spać przed 23. Niestety, kiedy byłam już bardzo bliska pokochania siebie, na horyzoncie pojawiło się ciężkie kolokwium, które elegancko oblałam. Przesypiane noce poszły w cholerę, myśli o samoakceptacji zresztą też. 

 Kiedy pogłębiłam swoją wiedzę o raku sutka, krocza oraz prostaty, musiałam oddać książkę. Na tym skończyły się próby uzdrowienia mojego życia...for now, że sparafrazuję Froggy Stuff. 


Chciałam tutaj podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w dyskusji pod poprzednim wpisem. Prawidłowa odpowiedź to Streptococcus pneumoniae.
Najbliżej prawdy były Mad Telepath (obstawiała dwoinkę) oraz Lunatyczka (zgadła, że dorodny drobnoustrój). Uroczą bakterię (Metka) od biedy uznaję, chociaż uroku w niej nie widziałam.
  Uczestnikom, którzy sugerowali, że mam pasożyty (Medith- glisty oraz Ashoka- owsiki) oznajmiam, że w takim przypadku zastosowałabym Domestosa zewnętrznie
i wewnętrznie, ponieważ zajęcia z parazytologii skutecznie mnie do tych stworzeń zniechęciły. Nie zna grozy życia, kto nie oglądał masywnej glistnicy (nie guglajcie, nie warto).
Cieszę się, że wróciłam do życia i lalkowania :)


In-joy

26 mar 2014

Posted by MajorMistakes Posted on 20:58 | 10 comments

New pet at home

Bez lalek, dziś pluszakowo. Miałam przez pewien czas nowe zwierzątka, które hodowałam z zacięciem od świąt, aż wyrosły duże i silne, oporne na przeciwności losu (i antybiotyk). Ktoś zgadnie co mnie zajęło ostatnio?

ze strony amazon

7 mar 2014

Posted by MajorMistakes Posted on 21:14 | 9 comments

Blisko

It's the friends you can call up at 4 a.m. that matter.” 


W naszym życiu potrzebujemy ludzi, do których możemy zadzwonić w środku nocy,  kiedy jest nam źle, kiedy dopadają nas różne wątpliwości i smutki.


Którzy odbiorą telefon niezależnie od pory.

Wysłuchają naszych żalów, bo właśnie tego potrzebujemy.

 A w chwili zwątpienia wspomogą nas kawą/słodyczami/piwem...

 ...długą rozmową...




 ...albo po prostu przyjaznym uściskiem ręki.
Ludzi, którzy są blisko nas.



***
Dalsza część zabawy Imago, tym razem hasło >blisko<. Z góry przepraszam za ckliwy tekst, ale to szczera prawda- bez miłości można żyć, bez przyjaźni już ciężej. Bardzo się cieszę, że przez większą połowę ;) swojego życia miałam przyjaciół obok mnie, i to przyjaciół wspaniałych. Sól tej ziemi :***

Zdjęcia robiłam w dwóch turach, pierwsza niestety nie wyszła. Chciałam uzyskać efekt szarości przed wschodem słońca, kiedy najtrudniej wstać i zmobilizować się do działania...i chyba za dobrze mi wyszło, bo na zdjęciach nie widać NIC. Drugą część sesji montowałam w pełnym słońcu, za to łapy trzęsły mi się jak w delirium, coś strasznego. Naprawdę, muszę kupić statyw, bo wstyd bierze jak się ogląda te moje zdjęcia. 

A, a TUTAJ robię czyszczenie magazynu- trochę główek, jakieś lalkowe drobiazgi, zapraszam.


In-joy