Lalki Toffee nie są bardzo popularne w Polsce, ale w internecie można spotkać sporo
naprawdę dobrych recenzji,
tak że ja ograniczę się do spamu zdjęciowego i krótkiej relacji z odpakowania.
Lalki są limitowane, wyprodukowano 1000 egzemplarzy mojej Sakury. Do każdej dołączony jest certyfikat i jej numer produkcyjny. Moją kupowałam tutaj , polecam sklep- szybka wysyłka, możliwość śledzenia, bezpieczne opakowanie. Jedyny minus- naprawdę droga opłata pocztowa, noale była ekstrawaganckim prezentem, więc można było zaszaleć.
Pudełko jest z zewnątrz chronione przez dodatkową eeee... cover? z motywem gałęzi japońskiej wiśni i logiem linii Toffee.
Właściwe pudełko bardzo ładnie prezentuje lalkę- gdyby nie siatka, to nie trzeba by jej wyjmować z opakowania. Z tyłu kartonu naprawdę piękny rysunek drzewa, schematyczny i prosty, ale przyjemny dla oka.
Lalka podtrzymywana jest trzema wstążkami- czemu takie rozwiązanie nie jest stosowane przez inne firmy? Wyciąganie jej z pudełka to czysta przyjemność! Twarz i włosy ma chronione siatką oraz zdjętą do zdjęcia plastikową opaską. Sakura przychodzi wraz ze stojakiem, certyfikat jest przyklejony do kartonu.
Po wyjęciu Sakury czekała mnie mała niespodzianka- wszystkie Toffee przychodzą z miniaturowym fermem (nie mam pojęcia jak inaczej to nazwać, kalectwo językowe!). Z początku bałam się, że trzeba będzie wycinać plastik- i ryzykować uszkodzenie uroczego rysunku, ale okazało się, że pierwsze tło to tylko gratis, pod spodem kryje się to właściwe, przeznaczone do eksponowania naszej lalki. Każdy model ma inny obrazek pasujący do jego image, styl rysowania jest uproszczony i komiksowy, ale można wykorzystać tło do innych sesji.
Ehe, potraktujcie to jako zdjęcie poglądowe...
Buty absolutnie nie w stylu japońskim, za to ładnie wykończone. Od razu zaznaczę, że nie udało mi się tak ustawić lalki, żeby stała samodzielnie. Stojak jest solidny i nie rzuca się w oczy.
Materiał może się różnić od tego na zdjęciach promocyjnych, ale jest starannie wybierany, a cały kostium przyjemnie uszyty i pomysłowy. Ubranie można zdjąć i wymieniać między modelami.
Pod spodem ma gustowne "śpiochy" z zupełnie nie orientalnymi wzorami :)
Cała sylwetka lalki nawiązuje do tradycyjnych pluszaków:
Image courtesy of Tom Clare / FreeDigitalPhotos.net |
In-joy
O.o
OdpowiedzUsuńAle cudo!
Nie wiem czemu spotykałam opinie, że one są "straszne"? Ona jest słodka! Rozczula mnie i przypomina jakieś wielkookie zwierzątko :)
A i tak Sakura na zdjęciach wydawała mi się najbardziej creepy ze wszystkich tofików! Cieszę się, że podzielasz mój zachwyt nad nią, jest absolutnie przesłodka, a jej króciutkie łapki (bo nie nazwę tego nóżkami) jeszcze potęgują urok.
UsuńPrzyznaj się, chodzi o jej królicze uszy, prawda? ;)
Na początku nawet nie zauważyłam uszu ;) Bardziej chodzi o minę: "wyglądasz smacznie! Zjem Cię na końcu!"
UsuńO takie zwierzątko mi chodziło: http://goo.gl/gH118f
Już gdzieś kiedyś o nich słyszałam, fajne są :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się spodobały :)
UsuńCudna:) Zwłaszcza te oczęta - śliczności:)
OdpowiedzUsuńOczka są ultra sowie :) Dzięki za odwiedziny!
UsuńStraszna...
OdpowiedzUsuńChociaż... właściwie... łeb nie taki zły. Umieram z ciekawości jak wygląda bez kiecki, bo udko słusznego obwodu wyziera spod kimona.
Zajrzyj do linka, tam są zdjęcia :)
UsuńSakura jest magiczna jak postaci z książek o Muminkach. Dla mnie nie jest to mała dziewczynka, tylko przedstawicielka zupełnie innego gatunku, acz humanoidalnego. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Zachodziłam w głowę, która kupiłaś i poniosłam sromotną klęskę, bo obstawiałam tę, która została opracowana na podobieństwo Hellboya. Ale na pocieszenie mam to, że obie są do siebie podobne - przez kolorystykę ubranka i włosów i typ twarzy.
OdpowiedzUsuńO! Faktycznie, to fińsko-muminkowe klimaty. Do wyboru w sklepie miałam Sakurę i żółtowłosą Lily, która troszkę mi nie podeszła. Z Toffee o kocich oczach wybrałabym chyba Hazel, Hellboy jest dla mnie troszkę za dosłowny. No i nie ma tego uroku dzikiego zwierzaka :)
UsuńLily też świetna, ale rzeczywiście obdarzona ciut inna twarzą (łagodniejsze rysy no i oczyska w innym kształcie). Ale gdyby tak były dwie? Razem wyglądałyby świetnie. A taka grupa pięciu paskud? Albo dziesięciu? Hehehe, chyba się nakręciłam :) I już mi się marzy spora gromadka takich lalkowych dzieciątek w różnych kolorach tęczy :P
OdpowiedzUsuń
UsuńGromadka to nie mój portfel, ale jeśli się dochowasz swojej, to można zaaranżować wizytę.
Zgredzie, na forum pytałam o adres na PM, bo w ramach podziękowań za Ćmę posłałabym ci Monsterkę twojego wyboru. Żeby mieć wkład w rozwój sztuki polskiej.
PMki jak zwykle nie dochodzą :P Baj de łej - w końcu naumiałam się bazgrać rzęsy! Yay! Za pół roku możemy malować ćmę jeszcze raz - będzie lepiej (I promise, tym razem z całym przekonaniem) :D
OdpowiedzUsuńMnie się Ćma podoba i teraz :)
UsuńNigdy nie słyszałam o takiej lalce! Bardzo ciekawa i charakterystyczna, podoba mi się dużo bardziej niż np. pullipy. Pudełko też ma świetne, tyle sakur, nic dziwnego, ze panna tak ma na imię! Buty faktycznie nie szczególnie tradycyjne, ale cała reszta ubrania do tradycyjnych również nie należy, za to takie buciki, różne śmieszne nakrycia głowy i krótkie kimona są popularne wśród nastolatek w Japonii, szczególnie wśród gotyckich lolit i na koncerty vk .
OdpowiedzUsuńCiałko się zgina? Jak w ogóle wygląda?
Ciałko ma ruchomość pluszowego misia- porusza łapkami, może siedzieć, ale pozowanie w porównaniu z jakąkolwiek artykułowaną lalką wypada marnie.
UsuńUroczy z niej smutasek. Śliczne kimono. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuńpierwsze skojarzenie Mała Mi - i taką
OdpowiedzUsuńJą bym lansowała, gdyby kiedykolwiek
do mnie zawitała - zapada w pamięć :)