Po miesiącach oczekiwania dotarła do mnie moja pierwsza lalka. Model
nazywa się Maya i jest po prostu bossski. Nie mam pojęcia jak to się
stało, ale nie dogadałam się z twórczynią w sprawie oczu-miały być
fiołkowe a są niebieskie. Co tam, jestem po prostu nią zachwycona i już
planuję nowe. Włosy nie są rootowane ale
(jak mi się zdaje) zwyczajnie
wklejone. Absolutnie nie ma szans na czesanie, delikatne włosie nie
wytrzymałoby takiego traktowania. Ciałko BB (tak przynajmniej
zrozumiałam, jeśli się mylę to prosze o poprawienie). Tatuaż na klacie
to mandorla, jednym z jej znaczeń jest spotkanie tego, co ziemskie z tym, co niebiańskie.
Tutaj na razie w przebraniu królowej-wdowy (o ile można nazwać to przebraniem-o, w STYLIZACJI królowej-wdowy), w objęciach jakiegoś przystojnego rycerza.
Who says a girl can't really have it all?
Już przyzwoicie ubrana, gotowa do podjęcia obowiązków
królowej-wyszywania na tamborku i pozowania portreciście. Sukienka
kupiona na Allegro (dzięki, barbieland1)
jest za luźna- bo też na tronie stresu sporo i moja królowa nieco
anorektyczna. Oraz awangardowa, bo to nie nitki z dekoltu, ale tatuaż :)
Jak się dorobię baterii, to spróbuję zrobić sensowniejsze zdjęcia, a jest co fotografować: Andrea naprawdę się postarała i lalka jest prześliczna. Tak naprawdę prawie każdą z jej lalek powitałabym z radością, są tak pełne życia i charakterystyczne, że na tle innych laleczek błyszczą.
Stwierdzam złe zdjęcia bo Nokia.
In-joy